Emocjonalne decyzje
Macie czasami tak, że podejmujecie się czegoś, a potem zastanawiacie się na jakiej podstawie podjęliście daną decyzję? Myślicie na co wam to wtedy było? Co teraz zrobić?
Jak podołać wszystkiemu czego zrobienia żeśmy się zobowiązali?
Patrząc na swoje życie wstecz dochodzę do wniosku, że zbyt wiele razy robiłam coś wbrew sobie. A bo tutaj chciałam coś udowodnić sobie, tutaj komuś, a czasem nawet samemu Bogu. Chciałam być fajna, ale tak jakby to nie wypływało z mojego wnętrza, ale to przedsięwzięcie, które sobie stawiałam za cel miało sprawić, że tą „fajność” sobie załatwię.
Przymus
Ciągle pakowałam się w jakieś sytuacje, które były podejmowane pod wpływem emocji, momentów, gdy wydawało mi się, że będzie super, ale nie dawałam sobie czasu, na trzeźwe ocenienie sytuacji i tego, dokąd mnie ta decyzja doprowadzi. Zwłaszcza w wakacje zdałam sobie sprawę, że wiele moich poprzednich działań było motywowane chęcią pokazania komuś lub sobie jaka to ja nie jestem. Ciągła konieczność robienia czegoś – bo musze – bo się podjęłam. Tak wiele rzeczy, które zamiast robić z frajdy robiłam ostatecznie z musu.
Jako człowiek wierzący w pewnym momencie szczególnie wpadłam w taką pułapkę, że Bóg za mnie wszystko zrobi. Że On mi poda na tacy wszystkie potrzebne kontakty, powie mi dokładnie co mam w swoim życiu robić. A ja Mu się muszę tylko podporządkować. Przecież nie o to w tym chodzi!
Wolność
Bóg stwarzając nas dał nam wolną wolę – możliwość czynienia tego co chcemy. Owszem jest plan najlepszy z możliwych dla nas, który Bóg zna i którym możemy nasze życie przejść, ale to nie oznacza, że mamy przestać myśleć. To nie oznacza, że każde słowo, które przychodzi mi do głowy na modlitwie to jest prawdziwe słowo Boga do mnie. Może być tak, że to po prostu moje myśli, albo szatan mi to podsyła.
Ale wracając do tej wolnej woli. Bóg pragnie, abyśmy my sami podejmowali decyzje, bo nie jesteśmy marionetkami czy kukłami w Jego rękach. Mamy rozum, którym mamy się posługiwać. Mamy poznawać siebie i starać się żyć tak, aby dawać to co najlepsze ludziom, ale w zgodzie ze sobą. Nie z powodu, że mój wewnętrzny krytyk mi każe, czy Bóg, czy ludzie z zewnątrz.
Odpowiedzialność
Muszę zacząć brać odpowiedzialność za swoje decyzje, bo to nie Bóg je podejmuje, ale ja sama. To ode mnie zależy, czy coś zrobię, czy nie, czy coś powiem, czy nie. Bóg daje mi wolność. I to jest piękne. Bo gdyby tak nie było, to okazałoby się, że Bóg mną manipuluje. On czasem pozwala mi podjąć może nie do końca trafną decyzję, bo szanuje mnie i moje zdanie. On się nie narzuca. Ale też nie jest jakimś czarodziejskim zwierciadłem z bajek, które od razu nam podaje rozwiązanie na każdy problem i odpowiada na każde nasze pytanie. Bo to jest nasze życie, a nie Boga.
Ja widzę w swoim życiu wiele takich momentów, gdzie liczyłam, że On coś za mnie zrobi. Że starałam się zrzucić na Niego odpowiedzialność za to, jakie decyzję podjęłam. Zwłaszcza teraz zmagam się bardzo mocno z rzeczą, której się podjęłam jeszcze kilka miesięcy temu, gdy nie miałam takiej świadomości, że nie należy w emocjach podejmować decyzji, które będą miały wpływ na dłuższy okres mojego życia. Mam ochotę krzyczeć i ogromnie zastanawiam się, dlaczego ja się tego podjęłam?! Po co mi to było? Przecież w tamtym momencie przemodliłam to i wydawało mi się, że Bóg tego chce. Owszem – może i to jest dobre, ale nie da się robić piętnastu rzeczy na raz. A ja nie przewidziałam tego, że moje życie trochę się zmieni, a to czego się podejmuję będzie ode mnie wymagało czasu, zaangażowania i kontaktu z ludźmi, którzy działają mi na nerwy.
Pozytywy
Coś co widzę, że jest w tym wszystkim bardzo pozytywne, to fakt, że zdaję sobie sprawę z tego jakie błędy popełniłam. Wnioski, które wyciągam są bezcenne i wierzę, że te momenty trudne, które teraz przeżywam pomogą mi być bardziej asertywną w przyszłości. Pomogą mi bardziej trzeźwo oceniać sytuację. A że mam ochotę się załamać i cały czas marudzić – to prawda. Nie będę Was czarować, że cieszę się i że jestem szczęśliwa, że podjęłam takie decyzje, bo mogę teraz wyciągnąć takie wnioski – to byłoby kłamstwo. Prawdą jest, że gdybym posłuchała wtedy bardziej rodziców i bardziej racjonalnie podeszła do sytuacji, w której się znalazłam, to możliwe, że teraz rzeczywistość wyglądałaby inaczej. Jednak nie ma co gdybać, jest jak jest.
Jeśli jesteś teraz w podobnej sytuacji jak ja, że coś ciągle Ci ciąży i nie pozwala się zaangażować w jakieś Twoje ulubione, czy chciałbyś, priorytetowe sprawy, to pamiętaj, że Bóg ze wszystkiego wyciąga dobro! To co teraz wydaje nam się tragedią może się okazać (a ja wręcz jestem pewna, że się okaże) czymś bardzo wartościowym. Może momentami trudnym, ale na pewno do przejścia z Nim. Bogiem, który mówi Ci dzisiaj „Wystarczy Ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” 2 Kor 12,9.
Podołamy temu! 😀
Jeśli uważasz ten wpis za wartościowy, podziel się nim ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną! Te osoby na pewno zyskają, a mi będzie przemiło!
A jeśli chcesz przeczytać, dlaczego na blogu poruszam aktualnie temat emocji zajrzyj tutaj!
Zapraszam Cię również na moje media społecznościowe, gdzie znajdziesz codzienną dawkę inspiracji i motywacji!