Dlaczego Jezus? – Dzięki Niemu najlepiej poznaję siebie
Mam poczucie, że życie w nieświadomości siebie, swoich emocji, myśli, pragnień, to jedna z gorszych rzeczy, jakie mogą się nam przydarzyć.
To właśnie Jezus uczy mnie wsłuchiwać się w siebie. Być wrażliwą na poruszenia mojego serca. Serca, które z jednej strony jest miejscem mojego spotkania z Bogiem, a z drugiej to jest „miejsce” najbardziej moje. Tam, gdzie przechowuję wszystko jest najcenniejsze.* Dla mnie to jest na maksa ciekawe i fascynujące, że Bóg mówi właśnie w cichości mojego serca…
Podążaj za głosem swojego serca
Przecież w naszej kulturze przyjęły się takie określenia jak „podążaj za głosem swojego serca” „wsłuchuj się w siebie” „zajrzyj wgłąb siebie”. Doświadczyłam, że właśnie tam najlepiej spotykam się z pełnią siebie. Pełnią, która jest możliwa tylko dzięki Jezusowi. Z jednej strony odkrywam aspekt duchowy i spotykam Jezusa, a z drugiej wchodzę w głąb siebie. Doświadczam moich emocji i myśli…
On Ci może pomóc dotrzeć do siebie
„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” (Jr 1,5). Słowo Boże mówi, że Bóg znał nas, zanim my sami tak naprawdę siebie znaliśmy. Bóg wiedział, jacy będziemy. Wiedział i nadal wie, co mamy w sobie najlepszego. To On wie, gdzie są nasze słabe punkty. Gdzie możemy napotkać trudności, gdzie jesteśmy wrażliwi. Przez to, zapraszając Go do naszego życia w łatwiejszy sposób możemy dotrzeć do naszej podświadomości, do schematów, w które jesteśmy wbici.
Ktoś mógłby się zastanawiać, no dobrze, ale po co to wszystko? Po co to zastanawianie się nad sobą i zagłębianie się w siebie?
Jesteś integralną całością
Bóg stworzył nas jako całość. Dusza, duch i ciało. To nie jest tak, że jedno jest ważniejsze od drugiego. Wszystko jest ważne i zdając sobie z tego sprawę możemy zacząć żyć pełnią. Przecież co z tego, że będziemy mieć super zadbane ciało. Fizycznie cali będziemy zdrowi, jeśli nasza dusza będzie niesprawna? Będziemy pełni lęku, bez pewności siebie i z bardzo niskim poczuciem własnej wartości?
Owszem, w pewnym stopniu dałoby się dojść do tego wszystkiego tylko po ludzku. Ja mam jednak doświadczenie, że z Bogiem jest po prostu łatwiej. Ma się tę świadomość, że On jest i pomaga przejść przez te momenty.
Poza tym, On zawsze znajdzie dla nas odpowiednią drogę. Czasem potrzeba cierpliwości i czasu, żeby coś się zadziało w naszym wnętrzu, ale gwarantuję Ci, że skutek jest wart zaangażowania.
Jezus przynosi pełne miłosierdzie Boga. Możemy zostawić u Boga wszystko. Zrzucić każdą trudność na Niego. Zostawić wszystko, co nas przygniata i po prostu dać Mu szansę, żeby On nas przeprowadził przez nasze emocje. Czasem może to się zdarzyć na modlitwie, a czasem potrzebna będzie pomoc specjalisty.
Jezus przyjmuje Cię takiego, jaki jesteś
Coś, co jest super, to fakt, że w relacji z Jezusem możemy poczuć się naprawdę bezpiecznie. On oddał za nas życie, co oznacza, że pragnie dla nas samego dobra! Nie wypomina, a jesteś taki niedoskonały, ciągle się rozpraszasz na modlitwie, masz takie niepoukładane myśli… NIE. On nas przyjmuje takimi jakimi jesteśmy i pozwala przejść i oczyścić się ze wszystkiego, co jest w nas trudne i niezrozumiałe.
Kwestia, czy my chcemy być szczęśliwi? Czy jesteśmy gotowi wkraczać na nowy poziom relacji ze sobą samym i z Bogiem?
Tak, jak obiecałam co środę w Wielkim Poście będą pojawiać się wpisy, w których dzielę się, dlaczego wybrałam akurat Jezusa. 🙂 Do zobaczenia w następną środę!
*Tak wiem, że wszystkie myśli i emocje zachodzą w umyśle, ale skoro w kulturze przyjęło się to tak, a nie inaczej, to pozwoliłam sobie to tak ująć.