Natalia Bolewicz
Rozmowy

Nasze poczucie szczęścia

Z Natalią Bolewicz, właścicielką firmy MINIMALIFE, kobietą przedsiębiorczą żyjącą na swoich zasadach spotkałam się w szalony listopadowy dzień. Cieszę się, że w natłoku obowiązków i niespodziewanej sytuacji z kurierem, udało mi się podzielić z Natalią dobrą energią, poprawić jej trochę humor i zyskać tak świetny materiał 😀 Ta rozmowa to spojrzenie na sukces i planowanie z totalnie innej strony, niż powszechnie znane. Zapraszam Cię do przysłuchania się temu, co robić, żeby realizować swoje cele i jak nie zwariować w dzisiejszym świecie. A przede wszystkim – jak to jest możliwe, że Natalia stwierdziła, że nieudanych działań w swoim życiu nie nazwałaby porażkami?

Zbliża się koniec roku, a tym samym początek nowego. W grudniu będzie szał na cele noworoczne. Wielu ludzi mimo szczerych chęci, nie zrealizuje swoich celów. Dlaczego tak się dzieje?

Sama nazwa wskazuje, że są to cele noworoczne. Bardzo mocno przywiązujemy się do początku roku i myślimy, że jest to data, która zmieni wszystko. Często, gdy zaczynamy realizować postanowienia noworoczne, okazuje się, że nie mierzyliśmy sił na zamiary, poszliśmy za modą np. gdy w naszym towarzystwie wszyscy stawiają na odchudzanie, rzucają palenie, czy ograniczają Netflixa.

Jestem jak najbardziej za tym, żeby ten czas wykorzystać, ale nie na ustalanie celów noworocznych (z podejściem, że od stycznia wszystko się zmieni), tylko żeby po prostu spisać cele, które krążą nam po głowie.

Co zrobić po wypisaniu takich pomysłów na cele?

Zastanowić się – dlaczego tego chcę? Jakie są moje wartości? Dlaczego potrzebuję zmian i czy to faktycznie zmiany, które ja chcę wprowadzić, czy może ktoś mi je narzucił? Po przemyśleniu tego, z dość dużej liczby celów, wyselekcjonować te najważniejsze.

Ja od zawsze (nawet przed MINIMALIFE), pisałam sobie kilka dość dużych celów, które chciałam zrealizować w danym roku. Zazwyczaj było ich 3 (zalecam max 5). Były bardzo różne. W ciągu roku wracałam do kartki, na której były wypisane. Przypominały mi, co faktycznie jest moim celem, w momentach, gdy w ciągu roku pojawiały się inne możliwości i projekty. Dzięki takiej taktyce udawało mi się zrealizować to, co faktycznie założyłam.

Myślę, że mega ważnym jest to, co powiedziałaś, żeby sprawdzić, czy to, co sobie planuję, faktycznie ze mną rezonuje i jest czymś, co faktycznie ja chce, a nie ze względu na innych ludzi. Czy masz jakiś sposób na to, jak odróżnić te swoje cele od tego, co narzucą nam inni ludzie, kultura, jakaś moda?

Trzeba wrócić do swoich wartości. Każdy z nas ma swoje, dlatego mocno zachęcam do tego, żeby jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku, zanim usiądziemy do planowania tych celów, zastanowić się, co mnie definiuje? Jaka jestem? Co lubię? Czy dla mnie ważniejsza jest rodzina, czy rozwój biznesu? Czy ważniejsze są dla mnie kwestie uczciwości, czy coś innego?

W momencie, gdy wybierzesz sobie np. 10 takich wartości i zestawisz je z celami, które Ci krążą po głowie, zaczyna się okazywać, że niektóre nie są zgodne z wartościami. Nie raz się przekonałam, że jeśli wiem, co jest moją wartością, co jest dla mnie w życiu ważne, to dużo łatwiej jest mi sprecyzować i dalej realizować konkretny cel.

Oprócz tego warto, żeby te cele sobie trochę poleżakowały. Po ich ustaleniu dać im czas. Może się okazać, że się prześpimy i któreś z nich od razu odpadną. Inne się umocnią. Najchętniej działamy z tym, co nam w duszy gra, dlatego poświęćmy czas na odkrycie naszych celów.

W kalendarzu u Ciebie jest na to przestrzeń na pierwszych stronach.

Tak, ponieważ często o tym zapominamy. Zachęcam, żeby takie rzeczy robić już w listopadzie czy pierwszej połowie grudnia, ponieważ gdy przyjdzie styczeń, to wpadamy w lawinę codzienności i pochłania nas bieżączka.

Często jest tak, że planner kupujemy wcześniej i to jest właśnie dobry czas, nie na to, żeby go odłożyć na półkę i czekać do stycznia, tylko już wcześniej poddać się refleksji i trochę się nawet zmusić do analizy siebie.

Wspominałaś, że przyszedł kiedyś taki rok, że zrealizowałaś swoje wszystkie cele z wyjątkiem wydania plannera. Co zrobiłaś, żeby jednak stworzyć ten produkt?

Na początku określiłam ogólnie cel. Bardzo chciałam go stworzyć, bo wiedziałam, że będzie potrzebny. Potem wypisałam wszystko, co było do zrobienia, aby planner zaistniał. Proces powstawania plannera polegał na tym, że zaczęłam go tworzyć na kartkach, rozpisywać i rozrysowywać. Wizualizowałam sobie, jak będzie wyglądał. Ten etap trwał najdłużej. Potem przyszedł czas na szczegóły i produkcję.

Oprócz tego, że miałam wiedzę produkcyjną, ponieważ przed MINIMALIFE pracowałam w tym obszarze, to nie miałam żadnej innej wiedzy. Nie miałam znajomości, nie prowadziłam mediów społecznościowych (nawet prywatnie). Nie funkcjonowałam w świecie online. To nie było łatwe, ponieważ mój rozwój, to nie jest jednodniowy wybuch, ale żmudna, codzienna i czasochłonna praca. Aktualnie bardzo się cieszę, ponieważ mam bardzo dużo stałych klientek. Mam ogromną satysfakcję, gdy one powracają, faktycznie korzystają z tych produktów i widzą w nich potencjał. Równocześnie jednak – firma to szaleństwo i nieustanna nauka. Cały czas stawiam sobie cele i prywatne, i biznesowe, żeby to wszystko ze sobą współgrało.

W jaki sposób łączysz życie zawodowe z prywatnym? Z jednej strony biznes daje Ci dużą elastyczność, ale wiem, że równocześnie można wpaść w pułapkę, że trzeba więcej i więcej. Jak sobie z tym radzisz?

Tak, to jest prawda. Wracam znowu do moich wartości.
Rozpoczynając biznes moją wartością i moim celem była właśnie elastyczność i chęć zachowania równowagi pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. To jest wartość, która mi cały czas przyświeca. Moim celem nie jest wielka ekspansja, budowanie imperium, rozwój biznesu na inne rynki.
Z drugiej strony mam cele, żeby trochę się rozwinąć, ponieważ, prowadzenie jednoosobowej działalności wiąże się z tym, że trzeba być człowiekiem orkiestrą. Coraz częściej myślę o delegowaniu kolejnych rzeczy, które mi doskwierają i powodują ścisk brzucha.

To, co jest ważne i do czego zachęcam też moje klientki, to planowanie w trochę odwrotny sposób, niż powszechnie przyjęty. Czyli najpierw zaplanowanie odpoczynku, a dopiero później zaplanowanie wszystkich rzeczy do zrobienia.
Łatwo stracić równowagę. Kiedy spojrzę na wszystkie swoje obowiązki, to mogłabym z pracy nie wychodzić. Ale chodzi o to, żeby mieć też zaplanowany czas dla siebie. Osobiście staram się w ogóle nie pracować w weekendy. Oprócz tego prowadzę urozmaicone życie prywatne, o czym nie daję znać w pełnym zakresie na mediach społecznościowych. To daje mi przestrzeń, żeby być sobą, zachować równowagę i odcinać się czy to od mediów społecznościowych, czy od różnych obowiązków w pracy. Ale jak wszystkiego – tego też trzeba się nauczyć.

A nie masz czasem wyrzutów sumienia w związku z tym, że się odcinasz od tych mediów społecznościowych?

Mam. Bardzo często mam wyrzuty sumienia, ale wtedy równowaga i rozwaga wchodzi w grę. Przypominam sobie w takich momentach, że

  1. nie jestem tam po to, żeby sprzedać każdą część swojego życia,
  2. nie jestem cyborgiem i muszę ładować swoje baterie, a nie mówić o tym, w jaki sposób to robię.

To mi naprawdę dużo daje.

Jak udaje Ci się tak funkcjonować? 

Są rzeczy, które są dla mnie dużo ważniejsze niż praca czy biznes. Gdybym nie miała sensu życia, to mogłabym wpaść w wir pracy, no bo co tu innego robić? Jeśli nie masz życia prywatnego, to poświęcasz się na 100% biznesowi. Przez to możesz zaspokoić sobie pewne potrzeby, które nie są zaspokojone prywatnie. Natomiast moje są zaspokojone i dzięki temu mogę sobie na tej szali pomykać. Raz po lewej, raz po prawej stronie, tak, żeby ona była w miarę wyrównana.

Natalia Bolewicz

Co byś doradziła osobie, która ma zapędy, żeby za mocno angażować się w pracę, ale chciałaby zmienić coś w tym obszarze. Co ona mogłaby zrobić, żeby lepiej funkcjonować?

Pytanie, czy faktycznie by chciała? To jest punkt wyjścia.

W tym świecie często działamy tak, jakbyśmy mieli klapki na oczach. Pędzimy, wpadamy w trybiki społeczeństwa. Napędza nas wszystko z zewnątrz, a jednak czasami trzeba sobie powiedzieć „STOP”. Wyłączam telewizor, komputer, telefon i daję sobie chwilę ciszy sama ze sobą. Chwilę refleksji nad tym, czego tak w ogóle chcę. Niestety, ale często nie słuchamy siebie, nie analizujemy emocji, uczuć i wtedy łatwo się zgubić i zapętlić.

A jak to było u Ciebie pod kątem życia pasją? Skąd wiedziałaś co robić w swoim życiu?

Nie wiedziałam. Od razu Ci powiem, że tutaj nie ma jednoznacznej i wspaniałej odpowiedzi. Często to jest przypadek. Czy to trafimy do jakiejś firmy, w której się czegoś nauczymy. Później zmienimy swoją ścieżkę kariery i nauczymy się nowych rzeczy.

Początkowo myślałam, że będę specjalistką od public relations. Zweryfikowałam to. Poszłam na staż, który mi pokazał, że pisanie o jednym serku na milion sposobów, gdzie koniecznie miałam użyć słowa „innowacyjny”, nie jest moim życiowym pragnieniem (śmiech).

Tak naprawdę na szukanie swojej drogi najlepsza jest metoda prób i błędów. Czasami jest tak, że od razu trafisz w miejsce, które Cię rozwinie, a czasem to trwa dłużej i trzeba się pomęczyć w różnych innych pracach.

Co robić, żeby nasza kariera rozwijała się w taki sposób, żebyśmy czerpali z niej satysfakcję?

Coś, co bym polecała, to bycie proaktywnym. U mnie to się bardzo sprawdziło. Nigdy nie byłam bierna, nie czekałam, aż coś mi samo spadnie z nieba, tylko działałam. Byłam gotowa na poświęcenia. Nie szukałam od razu pracy, która będzie mi przynosiła kokosy, tylko patrzyłam zdroworozsądkowo na życie. Fajnym jest dać sobie czas, żeby nie spodziewać się od razu nie wiadomo czego, tylko pozwolić sobie na początku na działania mniej płatne, ale takie, które mogą nas rozwinąć.

Jak Ty osobiście patrzysz na porażkę?

Nikomu jej nie życzę – raczej wolę sukcesy i miłe sytuacje, chociaż porażka może być dobrym momentem, żeby się zatrzymać i powiedzieć sobie STOP. Czasem tak się rozpędzamy, że w tym biegu przestajemy dostrzegać miłe sytuacje do momentu, kiedy noga nam się nie powinie, czy coś złego nas nie spotka. W takich momentach jesteśmy w stanie zarówno wyciągnąć wnioski z porażki, ale też docenić dobre i miłe rzeczy wokół nas.

Natalia Bolewicz

Jaki widzisz sposób na zminimalizowanie porażek?

Nie jesteśmy w stanie wszystkich uniknąć. Te, które są związane z naszymi błędnymi decyzjami, możemy przewidywać i na przyszłość im zapobiegać. Czasem natomiast są sytuacje niezależne od nas. Krach na giełdzie, wojna, pandemia, które sprawiają, że może nam się trochę życie zawalić.
Dużo zależy od tego, w czym pokładamy swoją samoocenę, zadowolenie z życia. Gdybym miała się przejmować każdą porażką biznesową, to pewnie byłoby mi ciężej. Ale dzięki temu, że mam odskocznie do życia prywatnego, zyskuję spokój i równowagę.

Oprócz tego nasze nastawienie może nas wspierać. Nawet gdy mam dzień, kiedy potrzebuję popłakać i pobyć smutną, to nastawienie i racjonalizacja pomaga mi kolejnego dnia wstać i cieszyć się z tego, co mam.
W moim życiu cieszenie się z tego, co mam, odgrywa bardzo dużą rolę, bo szczęście składa się z drobnych momentów.
Dlatego stawiam w plannerach też na to, żeby skupić się na wdzięczności. Często te pozornie błahe rzeczy budują poczucie szczęścia.
Nawet gdy spotka mnie coś złego, to jak skupię się na tym, że zebrałam śliczny bukiet kwiatów, idąc do pracy czy spotkałam zwierzaka, którym mogłam się zachwycić, to jest łatwiej podejść do ewentualnej porażki.

A jeśli o wsparciu mowa, to jak Ty sobie radzisz w tych trudnych momentach? Wspomniałaś o życiu prywatnym i ludziach. Czy coś byś do tego dodała?

 Pytaniem też jest, o jakich porażkach mówimy. Zupełnie inne są porażki w życiu zawodowym, a inne w życiu prywatnym. Czasem komuś może się życie walić i to może być trudne do udźwignięcia. W takich momentach trzeba się udać do specjalisty i poprosić o pomoc.
Szczerze Ci powiem, że mam to szczęście, że takich porażek nie odnoszę. A jeśli mnie coś spotyka, to nie przywiązuję się do negatywnych przeżyć. Nie skupiam się na tym i nie koncentruję moich myśli na tym, co trudne. Jestem działaczką, więc szybko rozwiązuje problemy. Nie lubię ich przechowywać i kisić, wolę mieć wolną głowę. Często pomaga mi w tym planner, ponieważ pozwala mi przenieść swoje myśli na papier. Gdy coś mi się kotłuje, coś mnie gnębi, siadam na chwilę i przelewam myśli na papier – nawet jeśli bazgrolę i nikt nie będzie w stanie tego przeczytać, to jest mi lżej. To mi pozwala spojrzeć z dystansem na to, co mnie spotyka. Uważam, że porażka to jest tak duże słowo, że ja naprawdę nie odnoszę ich w życiu. Dzięki temu, że dostrzegam w swoim życiu drobiazgi, to te rekompensują trudy, sprawiają, że jestem szczęśliwsza.

Na koniec moje standardowe pytanie – czym są dla Ciebie marzenia?

Jak pewnie wiesz, w moim plannerze na początku jest lista 100 rzeczy do zrobienia „W tym roku chcę”. Ona pokazuje, że marzenia to nie jest tylko lot na księżyc czy mieszkanie w Nowym Jorku – coś mega zmieniającego nasze życie. Marzenia to też drobiazgi. Rzeczy czy działania, które krążą nam po głowie, a na które nie było czasu. Może jakaś pasja? Drobne czynności?

Bardzo lubię do tych list wracać, bo to są takie małe rzeczy, ale jednak marzenia. Przykładowo w tym roku zebrałam tyle grzybów, ile w życiu nie zebrałam i to było moim małym marzeniem z listy. Zrobiłam wianek ze zwykłych, żółtych mleczy, pojechałam na kajaki, zrobiłam pyszny sernik. Czasami myślimy o marzeniach jako takich nieosiągalnych, dużych celach, które może spełnimy, gdy będziemy na emeryturze lub gdy zarobimy miliony. A tak naprawdę często są to przyziemnie i osiągalne rzeczy i niewiele trzeba, żeby je spełnić. Tak chciałabym postrzegać moje marzenia i jak najwięcej spełniać ich w swoim życiu.

Link do profilu Natalii >>>

Link do strony www >>>

Ps. Ten wywiad to nie reklama 😉 Od dwóch lat korzystam z produktów MINIMALIFE i bardzo lubiłam sposób przekazu Natalii na stories i na Instagramie, dlatego wyszłam do niej z propozycją wywiadu 😉 Nie żałuję, bo niezależnie czy macie jej produkty, czy nie, to wskazówki, którymi się podzieliła są bezcenne i unikatowe:)


Jeśli uważasz ten wywiad za wartościowy, podziel się nim ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną! Te osoby na pewno zyskają, a mi będzie przemiło!

A jeśli chcesz przeczytać o tym, jak pozwolić odejść staremu i zacząć działać, zajrzyj tutaj! 

Zapraszam Cię również na moje media społecznościowe, gdzie znajdziesz codzienną dawkę inspiracji i motywacji!

Wskakuję na Insta!       Wskakuję na Facebooka!

Dodaj komentarz