Przemyślenia

Moment, żeby usiąść i popisać…

W końcu! W końcu go mam! Moment, żeby usiąść i popisać… Jest ciemno, na słuchawkach muzyka, a obok unosi się miodowy zapach palącej się powoli świeczki. Moment, chwila, która może po prostu przelecieć albo być tą, którą zauważę, w którą wejdę i poczuję wszystkimi zmysłami… Styczeń nauczył mnie tego, że to ja decyduję o tym, jak mam w życiu i że ode mnie naprawdę wiele zależy.

Tak często mamy poczucie niesprawiedliwości, buntujemy się. Smucimy się. Narzekamy i mówimy, że oni mają lepiej. Znam to bardzo dobrze. Gnieżdżenie się w miejscu, gdzie mogę ponarzekać, mam prawo, żeby mi tak było, bo przecież mam w życiu tak ciężko i źle. ALE zrozumiałam, że albo mogę na każdą trudność i wyrzeczenie narzekać, albo mogę wziąć odpowiedzialność i jeśli się na coś decyduję, to zacząć mówić o tym w pozytywny sposób.

Jestem na świeżo po przejściu przez Unshakeable Challange Tonny’ego Robbinsa. Robiąc kilka jego ćwiczeń doświadczyłam, że nasza głowa ma nad nami naprawdę wielką władzę. To na czym się koncentrujemy, o czym myślimy, jaką mamy postawę nas definiuje i wpływa na nas, ale też na ludzi wokół nas…

Moje ostatnie pół roku to był dziwny, trudny czas. Czas podejmowania wielu decyzji po raz pierwszy. Czas, kiedy wszystkie moje działania zawodowe straciły na moment dla mnie sens. Czas remontu i tęsknoty za osobą, którą kocham. A nade wszystko był to czas mojej walki z uczelnią. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie 1 semestr magisterki. Po doświadczeniach z licencjatu myślałam, że będzie zarąbiście – no cóż była to dla mnie droga przez mękę. Nie widziałam w tym zbytnio sensu…

A jednak – z perspektywy czasu, widzę jak to mnie ubogaciło

Miałam bardzo trudny egzamin w tym semestrze. Napotkałam na ludzi i wykładowców, z którymi nie czułam wspólnego flow. Wiele treści powtarzało się z licencjatu i mało było dla mnie nowego… Czułam narastającą frustrację… I chyba teraz dopiero po tym szkoleniu rozumiem, że nawet gdy było ciężko mogłam pamiętać o tym, że wyniosę z tego coś wartościowego. Wtedy wiele narzekałam, ale teraz tak sobie myślę, czy nie lepiej poświęcić taki czas i tę energię na wcześniejsze pójście spać i wyspanie się? Na skoncentrowanie się na tym, co zyskuję dzięki temu czasowi, który przeznaczałam na narzekanie?

Życie nie przytrafia się Tobie, życie jest dla Ciebie

Chcę zacząć patrzeć na doświadczenia, które mnie spotykają jako prezent od Boga. Nie zawsze lekki i przyjemny, ale taki, który mnie ukształtuje. Chcę bardziej zacząć ufać i sobie, i innym, no i Bogu:) Pamiętać, że mogę zrobić co zechcę, ale skoro mam takie marzenia i takie wartości. Skoro tak chcę żyć i w takie miejsce chcę dojść, to decyduję się na taką drogę. Chcę przestać mieć potrzebę, aby inni ciągle pokazywali mi, że będzie dobrze. Chcę ufać, że tak serio będzie. Patrzeć bardziej racjonalnie na to, co się dzieje. Pamiętać, że ja mam wpływ na swoje życie. Wprowadzać siebie w inny stan, o którym mówi Tonny. Powiedzieć sobie coś dobrego, krzyknąć coś pozytywnego, puścić muzykę, która poprawi mi humor.

Wiem, że jestem na dobrej drodze

Czy coś się w moim życiu od zewnątrz zmieniło na przestrzeni ostatnich 3 miesięcy?

No zdałam sesję. Myślę, że to dużo. Równocześnie jednak nadal jest kilka rzeczy, które bardzo chętnie bym od razu zmieniła. Takich, z których mogłabym być niezadowolona. Ale na maksa zmieniło się moje nastawienie. Pogadałam ze swoim spowiednikiem, wypisałam sobie, czego chcę, porozmawiałam z narzeczonym, z mamą. Rozmówiłam się sama ze sobą i rozumiem, że mój mózg ma moc. Moc prowadzić mnie do sukcesu, wprowadzać mnie w szczęśliwy stan, gdy mi się chce albo mogę ciągle uciekać np. w przeglądanie stories na instagramie w nadziei, że to mi przyniesie ukojenie. Wiem – grubo – ale serio tak u mnie było. Zamiast odpocząć, zrobić coś, co przyniesie mi faktyczne szczęście, gapiłam się w ten telefon. Może nie jakoś ultra długo, ale dostatecznie długo, żeby mnie to irytowało. Teraz przejmuję nad tym kontrolę i chcę kreować swoje życie tak, jak chcę, aby ono wyglądało:)

W końcu wiem, że jestem na dobrej drodze. Podejmuję decyzje w zgodzie z tym, co zaprowadzi mnie do mojego celu.

A Ty wiesz, jak chcesz, żeby wyglądało Twoje życie?

Tak często wiemy, czego nie chcemy, ale czy wiemy, czego chcemy? Czy wiesz, czego pragniesz? Wiesz, co może Cię uszczęśliwić, co przyniesie spokój? Jak chcesz żyć?

Podzielę się z Tobą ćwiczeniem, które było na samym końcu szkolenia, które przeszłam – wyobraź sobie, że jesteś na końcu swojego najlepszego roku w życiu. Właśnie się on kończy. Jaki on był? Co przeżyłeś? Co było w nim takiego, że sprawił, że był najlepszy w Twoim życiu?

Pomyśl o tym i uwierz, że ono naprawdę jest do osiągnięcia:) Będzie się z tym wiązało dużo pracy i fizycznej, i psychicznej, ale ja zdecydowałam, że wolę trochę się poświęcić i być tak dogłębnie szczęśliwą i spokojną, niż sfrustrowaną i oskarżającą rzeczywistość za to, jak mam. To są moje decyzje.


Jeśli uważasz ten wpis za wartościowy, podziel się nim ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną! Te osoby na pewno zyskają, a mi będzie przemiło!

A jeśli chcesz przeczytać o tym, jak minął mi poprzedni rok zajrzyj tutaj! 

Zapraszam Cię również na moje media społecznościowe, gdzie znajdziesz codzienną dawkę inspiracji i motywacji!

Wskakuję na Instagram!       Wskakuję na Facebooka!

Dodaj komentarz