Przemyślenia

Kościół jako nuda? – nie musi tak być!

Kazania, które mają niewiele wspólnego z Ewangelią, radość ze Zmartwychwstania, której nie widać i dobijająca oprawa muzyczna… Niestety, ale w Kościele takie zjawiska pojawiają się niejednokrotnie. Czy w takim przypadku warto do tego Kościoła chodzić? Co zrobić, żeby się w tym wszystkim odnaleźć?

Początki
Muszę Wam się przyznać, że miałam szczęście. Od małego natrafiałam na samych fajnych księży. Jako malucha rodzice zabierali mnie na msze do Pallotynów, gdzie były tańce, kazania dla dzieci i cukierki po Eucharystii. Lubiłam to. Potem był ksiądz, który opowiadał żarty na ogłoszeniach i to serio było śmieszne i fajne. W drugiej gimnazjum trafiłam do duszpasterstwa młodych i poznałam, co znaczy stwierdzenie „kościół naszym domem”. Zawsze można było wpaść na plebanię, poradzić się, pogadać, coś zjeść. Poznałam, że Kościół to miejsce radości. Że na mszy może być wesoło, że może grać piękna muzyka, a ludzie są szczęśliwi, bo spotykają tam żywego Boga.

Bolesna rzeczywistość
Było tak fajnie do momentu połowy mojej trzeciej gimnazjum, gdy nagle okazało się, że nie wszyscy księża są tacy super. Że nagle mają do ciebie problem, że chcesz uzyskać błogosławieństwo. Że to problem zorganizować spotkanie duszpasterstwa i wystawić młodym Najświętszy Sakrament. To było zderzenie z trudną i bolesną rzeczywistością.

Apogeum zdania sobie sprawy, że w Kościele nie jest tylko cudownie nastąpiło w ostatniej klasie liceum. Kiedy okazało się, że ludzie najbardziej zewnętrznie pobożni pokazali swoim zachowaniem, że nie biorą odpowiedzialności za swoje decyzje, tylko zrzucają wszystko na Boga. Oprócz tego pojawił się w moim życiu ksiądz, któremu nic się nie chce. Któremu ciężko otworzyć drzwi od plebani i wpuścić młodzież. Młodzież, która chce głosić Chrystusa, która pragnie Go poznawać. Atmosfera była nie do wytrzymania, no więc drzwi się zamknęły. I basta. 

Wybór
Mogłam wybrać. Albo męczyć się miejscu, gdzie nie czuję Boga. Nie widzę już Jego działania (a wręcz przeciwnie). Po prostu przestać uczęszczać do kościoła i stwierdzić, że jestem praktykująca, ale niewierząca albo poszukać miejsca, w którym moja wiara może się rozwijać. 

Jak łatwo się domyślić wybrałam tą ostatnią opcję. Bezsensownym byłoby dla mnie rezygnować ze spotkania z Żywym Bogiem, którego obecności niejednokrotnie doświadczyłam w sakramentach – chociażby ogromny spokój, który niejednokrotnie zalał moje serce po spowiedzi (może Ty też kiedyś tego doświadczyłeś? ;)). Stwierdziłam, że przecież znam księży, którzy żyją Ewangelią i mądrze głoszą, to dlaczego nie pojeździć w miejsca, gdzie oni posługują?

Przecież nikt mi nie karze chodzić do konkretnego kościoła, czy słuchać na YouTube konferencji tego konkretnego księdza. I o to chodzi. Mam wybierać miejsca, gdzie wzrastam, gdzie pokazywany jest prawdziwy Bóg. W ten sposób podjęłam decyzję, że będę jeździć na msze akademickie przy Politechnice Poznańskiej. To była dobra decyzja. Tam panuje atmosfera radości, widać, że ludzie prawdziwie cieszą się spotkaniem z Bogiem. Nie ma upolityczniania religii. Można doświadczyć jak cudowna może być liturgia. 

Poszukuj!
Może Ty też jesteś w podobnej sytuacji jak ja jeszcze pół roku temu? Zastanów się, czy jeśli masz możliwość przemieszczania się, to czy aby na pewno warto chodzić do tego kościoła, w którym jesteś teraz, skoro ksiądz gada tylko o polityce, a babcie tak fałszują, że nie da się wytrzymać. Może okaże się, że w miejscowości obok albo na drugim osiedlu jest zupełnie inny Kościół. Prawdziwie żyjący Ewangelią? Pamiętaj, że to od Ciebie zależy, czy będziesz poszukiwać prawdy, aby dowiedzieć się jaki ten Bóg jest. Jeżdżąc, poszukując, pytając mądrych ludzi, czy też będziesz siedzieć w miejscu, gdzie jest Ci źle. A tak naprawdę nie chodząc w ogóle do kościoła mówiąc, że jesteś wierzący, ale niepraktykujący. Masz do tego 100% prawo. Zastanawia mnie tylko jeden aspekt. Jak poznawać Boga, w którego wierzymy nie spotykając Go w miejscach, gdzie zostawił nam prawdziwego Siebie? 

Po prostu chcę powiedzieć, że warto poszukiwać, bo może się okazać, że dzięki temu doświadczysz, czegoś niezwykłego, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłeś. Odnajdziesz fascynujące miejsce, pełne Miłości akceptującej Cię ze wszystkim co masz dobre i złe. A ponadto zostaniesz wyposażony w siłę, która przychodzi ze spotkania z Eucharystycznym Bogiem, aby być spełnionym i szczęśliwym człowiekiem. Co Ci szkodzi spróbować?… 

Dodaj komentarz