Jesień inna niż wszystkie
Ta jesień jest inna niż wszystkie. Czekałam na nią cały rok, aż przyjdzie. Pierwsza jesień, gdy mam tyle czasu na spacery, na refleksję. Bez gonitwy, w miejscach, które lubię. Mam czas, żeby zawinąć się w koc i poczytać książkę, która mi się podoba, a nie tą, która jest w szkolnym spisie lektur.
Pochmurna jesień w cale nie jest taka pochmurna. Deszczowa pogoda napawa mnie inspiracją, tajemniczością, nostalgią. Ponadto po obejrzeniu „Deszczowy dzień w Nowym Jorku” Woody’ego Allena, naprawdę deszcz kojarzy mi się z czymś innym niż zawsze. Z czymś bardziej pozytywnym. Odkrywam ją jako czas ogromnych zmian. Czas nowych projektów, wyzwań, przedsięwzięć. Ale też czas cierpliwego czekania i wytrwałości.
Taki czas, kiedy pozwalam sobie na więcej. Nie uciekam przed sobą samą tylko konfrontuję się z tym, co mam w środku. Poszukuję i odnajduję… Mam wiele obaw, wielu rzeczy nie rozumiem i nie jestem pewna. Tej jesieni zaczynam spełniać marzenia realnie, wykorzystuję wiedzę, którą zdobyłam o sobie i pozwalam moim emocją się ujawniać – nie ukrywam ich, nie tłumię – tylko poznaję się z nimi.
Jest wiele wyzwań. Ale wyzwań, które są ciekawe. Jest ryzyko porażki, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, co nie? 😉 Nie wiem, gdzie zaprowadzi mnie życie. Ale wierzę, że idąc za tym co mam głęboko w sercu będą to fascynujące miejsca. Pełne ciekawych ludzi i spotkań.
Moje życie ostatnio jest szalone. Nie powiem, że się nie boję, bo się boję. Zastanawiam się czy się ze wszystkim wyrobię czy będzie ok. Czy wytrwam w swoich postanowieniach… Czy nie zostanę odrzucona…
Jesień pokazująca pierwszy raz, że ona nie jest wcale taka nudna i monotonna, jak wydawało mi się zawsze zza szkolnej ławki. W końcu ja mam wpływ na moje życie. Zaczynam mieć większość czynności, które lubię, a nie tych, których nie lubię – które ktoś mi narzucił.
Szczególną walkę jednak toczę ze studiami. Bo niby jest ogrom tego wszystkiego do zrobienia i co jakiś czas panikuję jak ja sobie poradzę… A potem zdaję sobie sprawę, że to wszystko kwestia organizacji czasu, a poza tym, to że mam lenia, to nie znaczy, że to co mam do zrobienia nie wniesie czegoś fajnego do mojego życia. Przecież tematy, o których się uczę są ciekawe. Poza tym, jak mi gorzej pójdzie, to się nic nie stanie. Potrzebuję nauczyć się odpuszczać. Nie spinać się, że wszystko musi być idealne i że wszystko musi być od razu. Tej jesieni odkrywam, że życie to nie jest komedia romantyczna i żeby coś się wydarzyło i zmieniło, to trzeba ciężko na to zapracować. Marzenia to jedno, dalej trzeba się podjąć ich realizacji… Czy mamy w sobie tyle odwagi by je zacząć realizować?
Jesień nowego rozdania, nowego odkrycia. Moment, kiedy rozpoczynam od nowa. Mam nadzieję, że to będzie dobry czas.
Weźmy się z życiem „za bary” i przestańmy marudzić, bo nic się samo nie wydarzy. W którym miejscu pozostaniesz? Strefy ciągłego komfortu, strachu i lenistwa? Czy też marzeń, działania i dynamicznej realizacji?