Cudowności

Dwadzieścia lat minęło…

Jestem wdzięczna… Ultra wdzięczna. Za te dwadzieścia lat mojego życia. Za każdą osobę, którą spotkałam. Za ludzi, którzy byli lekcją i za tych, którzy byli i nadal są błogosławieństwem. Za każde wydarzenie, spotkanie, miejsce, które odwiedziłam. Niby tylko urodziny, ale ja mam poczucie, że żarty się skończyły, że czas zacząć serio działać. Kocham życie, kocham Boga. To, że tak wiele dobra w moim życiu się wydarzyło. Jestem wdzięczna za asertywność, jaka się we mnie wytworzyła. Za to, że potrafię powiedzieć, czego chce, a czego nie chce. Za to, że potrafię pomóc przenieść zakupy starszej osobie i powiedzieć zwykłe „dzień dobry” moim sąsiadom.

Rodzice… To oni wychowali mnie na takiego człowieka, jakim jestem. Świadomego, troszczącego się nie tylko o czubek swojego nosa. Takiego, który wie, że na sukces trzeba zapracować, ale równocześnie, że jestem w stanie tę pracę wykonać i osiągnąć to, czego chcę.

Nauczyciele, na jakich natrafiłam począwszy od podstawówki… Ale nie tylko w formie szkolnictwa, ale też niezwykli księża, którzy żyjąc Chrystusem, pokazali mi, jaki On prawdziwie jest. Różni trenerzy na sali treningowej i doświadczenie, że na sukces trzeba zapracować.

Zaufanie, jakim zostałam obdarowana przez wiele osób, żeby móc spróbować coś robić. Możliwość głoszenia Chrystusa na Polach Lednickich, prowadzenie bierzmowanych, organizacja wyjazdu na Stadion Młodych do Warszawy, olimpiada z wiedzy o mediach.

W pewnym momencie wydawało mi się, że moje życie jest idealne. Idealny chłopak, idealna wspólnota, Bóg, którego obecność zawsze czułam blisko, idealne plany na przyszłość… I potem nagle wszystko się posypało… WSZYSTKO legło w gruzach… Plany, relacje, wspólnota, bierzmowani. Wtedy było to strasznie trudne, bo oprócz zewnętrznych zmian, wiele rzeczy zmieniało się od wewnątrz. Przebrnęłam przez proces, który pozwolił mi zrozumieć siebie. Zaakceptować to, jaka jestem, zrozumieć moje lęki i nauczyć się z nimi funkcjonować. Teraz widzę, że po prostu robiło się miejsce na nowe.

Rozpoczęło się nowe…

Powoli pojawiały się nowe perspektywy. Spotkania z niesamowitymi ludźmi, którzy podzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem za darmo. Zrobiło się miejsce na bloga, na samotną nocną podróż na Kretę. Na doświadczenia, które powoli mi pokazywały – kurde sama jestem silna i mogę więcej, niż mi się wydaje! Zrobiło się miejsce na studia, które faktycznie mnie fascynują i na których spotkałam szczególnie jedną cudowną osobę. Warsztaty dziennikarskie, na których spotkałam drugą cudowną… Powstał blog, zaczęłam spełniać marzenia, odnowiłam stare znajomości, po których się nie spodziewałam, że mogą być tak niezwykłe…

Pierwsze wywiady, praca. Zyskanie doświadczenia jak bardzo brutalne jest życie i jak nie zarobisz, to nie masz się jak uczyć tego, czego chcesz. Mnóstwo doświadczeń, które nie zawsze były lekkie, ale które ukształtowały mnie na takiego człowieka, jakim jestem. Wiele błędów i szukania po omacku rozwiązań, ale też odnalezienie mądrych ludzi, którzy pokazują, jak działać i co robić… Ludzie, którzy pokazują mi drogę, którą ja też mogę zacząć podążać. Już nie muszę popełniać tryliona błędów, jakie oni popełnili, tylko skorzystać z tego, z ich wiedzy i doświadczenia, którym się dzielą, żeby ich uniknąć.

Czasem zastanawiam się, jak by to było, gdybym się cofnęła te dwa lata wcześniej i inaczej bym zadziałała. I jeszcze jakiś czas temu myślałam, że może byłoby lepiej…? Ale dzisiaj tak sobie siedzę i myślę, że za nic w świecie nie chciałabym wrócić do tej bańki mydlanej, w jakiej byłam. Jestem ultra wdzięczna, że moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej i że aktualnie jestem u progu rozpoczęcia fascynującej przygody, która jeszcze dwa miesiące temu wydawała mi się nierealna i baardzo dalekosiężna.

Chciałam mieć tutaj taki wpis…

Chciałam mieć tutaj taki wpis. Swego rodzaju przenośnię i taki symbol dla mnie, że przechodzę do nowego… Pewnie nie raz będzie ciężko i pewnie nie raz będę się zastanawiać, co by było, gdybym wcześniej coś tam, albo na co mi to wszystko. Ale czuję i wiem, że za dużo od Boga dostałam, żeby nie podjąć tej rękawicy i zaprzepaścić to wszystko. Poza tym „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, no nie? 😉

2 komentarze

Dodaj komentarz