Wystarczą dwa miliony
Z Wojciechem Orzechowskim, rentierem, twórcą Warsztatów Inwestowania w Nieruchomości – WIWN.PL, autorem bestsellera „Zarabiaj na Nieruchomościach” oraz biznesmanem, który stara się żyć w zgodzie z zasadami Bożymi, spotkałam się w cudowny, jesienny dzień w poznańskiej Werandzie. Pomimo bardzo napiętego grafiku, udało nam się spotkać w trakcie jego przyjazdu na podpisanie aktu notarialnego. Z racji na mocno ograniczoną ilość czasu od razu przeszłam do konkretu i wypytałam się go o fundamentalne kwestie – jak udało mu się podnieść po bankructwie, jak odnieść w dzisiejszym świecie sukces, ale przede wszystkim, jak to jest, że mimo tego, że jest milionerem, wierzy w Boga.
Aktualnie jest Pan rentierem, posiada Pan wszystko, czego chciałby przeciętny człowiek, jednak nie zawsze tak było. Kiedyś Pan zbankrutował. Co się stało i skąd zyskał Pan motywację do tego, żeby mimo wszystko się podnieść i nie zrezygnować z marzeń?
Do 2019 roku można było tak powiedzieć. W 2018 roku mieliśmy ok. 40 tyś. zysków co miesiąc z wpływów z najmów. Od 2019 roku wpływy te przekazuję na finansowanie deweloperki. A co do bankructwa z 2000 roku, to ono było typową odpowiedzią na moją ówczesną chciwość i pychę.
Skąd ta pewność?
Jestem człowiekiem, który często rozmawia z Bogiem, ale nie słyszę Jego głosu, w sensie odpowiedzi. Czasami jednak stawiam pytanie i mam bardzo wyraźną odpowiedź, która przychodzi w inny sposób. Nie na zasadzie usłyszanego głosu, ale myśli lub sytuacji, w której się znalazłem. Pracuję nad sobą, nad przemianą swojego charakteru, doskonalę go, ale też jestem osobą wierzącą, staram się przestrzegać Prawa Bożego, a Ono sprawia, że moje sumienie jest bardzo wyczulone i przy błędach czuję to jeszcze mocniej.
Dlaczego Pan o tym mówi?
Kiedy wszystko zaczęło mi się walić, miałem dwa sklepy komputerowe. Jeden w Stalowej Woli, a drugi w Lublinie. Jechałem późną zimą, ale już na tyle późną, że dwie opony miałem zamienione na letnie i przewoziłem ostatni towar z Lublina do Stalowej Woli. W pewnym momencie wpadłem w poślizg. Co trzeba podkreślić, wcześniej, się modliłem. Zadawałem pytania Bogu, dlaczego tak się stało w moim biznesie? Dlaczego widzę, że mój biznes zaraz upadnie? Jak zadałem pytanie, czy to może chodzi o chciwość, mój samochód wpadł w poślizg. To była straszna sytuacja. Obróciliśmy się o 180 stopni i wylądowałem po drugiej stronie w zaspie. Nic złego się jednak nie stało. Szczęśliwie włączyłem wsteczny, odjechałem. Pojechałem dalej. Ale w moim gardle utknęło to słowo „chciwość”.
Wiedziałem, że zadałem pytanie i to była odpowiedź.
Co było dalej?
Po pierwsze była bardzo ciężka praca. Myślę, że Bóg chciał mnie najpierw tego nauczyć, ponieważ przez pierwsze 10-12 lat, zanim zacząłem spłacać swoje długi, musiałem mocno zejść na ziemię. Wykazać się dużą pracowitością. Przepracowałem chyba dwa razy tyle, co przeciętnie człowiek przepracuje na etacie przez ten czas. Nauczyło mnie to wiele pokory. Otworzyłem działalność gospodarczą polegającą na sprzedaży stron internetowych. Musiałem prosić handlowców, żeby pracowali u mnie, potem przekonywać ich, żeby wykonywali swoją pracę tak, a nie inaczej. Następnie szedłem do klientów i prosiłem, żeby kupili u mnie usługi. Myślę, że ta pokora zrobiła dużą robotę później w sukcesie. W 2009r. mieliśmy 120 handlowców w całej Polsce, którzy robili bardzo fajne obroty. Osiągnąłem ze wspólnikiem poniekąd sukces, chociaż konkurencja nas wtedy wyprzedziła. Pomimo że zrobiłem coś dużego dla siebie, to w ogóle nie było spektakularne w oczach świata. W 2010r. nasza firma była wyceniana na 10mln, ale konkurencyjny home.pl został sprzedany za 360mln.
Wszystko zależy z jakiej perspektywy się patrzy.
W mojej strategii, której uczę i którą można poznać pod adresem www.najlepszastrategia.pl, mówię, że dzisiaj wystarczą dwa miliony. Dwa miliony zainwestowane na 9% będą nam dawać 15tyś. przepływu miesięcznie. Z jednej strony dwa miliony to jest bardzo dużo, bo jak sięgniemy do portfela czy na konto, to okazuje się, że ich nie mamy. Ale jak wypracowujemy te dwa miliony przez sześć lat zgodnie z moją strategią, to jest to jak najbardziej do zrealizowania. Absolwenci moich warsztatów, z którymi wywiady z początku roku można zobaczyć na moim kanale YouTube. To są osoby, które zaczynały realizować tę strategię pod moim okiem, cztery, trzy, pięć lat temu. Oni zrobili nawet dwa razy więcej. Mają już kapitał nawet 4mln. To pozwala im, żeby na konto wpadało 15 do 30 tysięcy złotych miesięcznie. Z jednej strony to jest super sprawa, ale gdy spojrzymy na wielkie przedsiębiorstwa w Polsce, czy listę najbogatszych Polaków, czy miliarderów na świecie, to jest nic. A z drugiej strony 30 tyś. co miesiąc z wynajmu to jest super sprawa.
Nigdy nie chciałem być miliarderem. Nie muszę być w Forbesie na liście 100 najbogatszych. Tam się zaczyna od kapitału 100mln w górę. W ogóle nie jest mi to potrzebne. Ja pokazuję, że małymi środkami już można być szczęśliwym, obłowić się niesamowicie i żyć na wysokim poziomie.
Wspomniał Pan o Bogu, dlaczego osoba taka jak Pan, która ma po ludzku wszystko jednak wierzy w Boga? Po co to Panu?
Daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Świadomość, że nie polegam tylko na dobrach doczesnych. Wierzę, że jest Bóg, który stworzył świat, ludzi i wymyślił pewien plan.
W pewnym momencie w niebie, Lucyfer, który był blisko Boga odmówił Mu posłuszeństwa. Zbuntował się i namówił do odwrotu jedną trzecią aniołów. Powstał bunt i wyrzucono ich stamtąd. Sam Bóg nie chciał likwidować tego zła w zarodku, co my jako ludzie moglibyśmy zinterpretować jako fakt, że Bóg jest niedobry, skoro pozwolił na istnienie zła.
A może jednak jest tak, że Bóg obdarzył nas niesamowitą miłością i powiedział, że nie chce nam czegoś zabraniać na siłę? Dlatego poczeka, a my jako ludzie będziemy w tym uczestniczyć i sami podejmiemy decyzję czy zło jest złe, czy zło jest dobre? Przy okazji objawił się prawdziwy charakter szatana.
Wiem, że są Boże przykazania, które każdy powinien przestrzegać, ale nie twierdzę, że jestem dobrym człowiekiem, czy że nie upadam. Nie mówię tutaj o prostych grzeszkach, gdzie człowiek przeklnie albo coś źle pomyśli, ale czasami zdarza mi się złamanie Bożego przykazania.
Ma to na Pana jakiś wpływ?
Odczuwam, że to jest złe, niedobre i żałuję, ale mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone, że na sądzie ostatecznym przyjdzie Jezus i powie: Jemu się należy śmierć, ale ja już za niego umarłem i on jest mój. Dla mnie najważniejsze dzisiaj, to mieć relację z Bogiem, żeby gdy On przyjdzie na końcu świata, to wstawił się za mną i powiedział, że należę do Jego rodziny i że On już za mnie umarł na krzyżu.
Pewnie, że trudno jest w dzisiejszym świecie i biznesie zachowywać wszelkie zasady, ale się staram. To nie jest tak, że mam podejście, że wolno mi kraść albo oszukiwać, nie. Wszystkie moje działania są zgodne z moją wolą, ale też chcę, żeby były zgodne z prawem Bożym.
A dlaczego Pan tak chce?
Czuję się jak gość na tej ziemi. Oczywiście, jestem zaangażowany w ten świat. Nie mam takiego podejścia, jak niektórzy, że wszystkie dobra tego świata trzeba porzucić i z nich nie korzystać, ale nie zatrzymuję się tylko na tym.
Skąd takie podejście?
Ewangelie pokazują, że Jezus przyszedł zarówno do ludzi bogatych, jak i biednych. I do mądrych i do głupszych. I do takich, którzy sobie radzili ze swoimi słabościami, jak i do tych, którzy grzeszyli. Jezus potrafił wybaczać, być z tymi różnymi ludźmi.
Na pewno nie powiedziałbym, że moją zasługą jest, że jestem tu, gdzie jestem. W Księdze Powtórzonego Prawa, Bóg wielokrotnie powtarza, że jeżeli będziemy przestrzegać jego przykazań, to On nam będzie błogosławił. Dlatego staram się żyć zgodnie z prawem Bożym, być dobrym człowiekiem i mieć z Nim nawiązaną relację.
W biznesie przykładam wagę, żeby działać na wzór Jezusa. Owocuje to tym, że spływają na mnie błogosławieństwa, które są dla mnie niewytłumaczalne. I to sprawia, że nie mogę powiedzieć, że Boga nie ma. On daje się odkryć w codziennym życiu.
Mógłby Pan przytoczyć przykład takiej sytuacji?
Dla mnie niewyobrażalną sytuacją jest oddanie akademika w Łodzi. Wśród udziałowców są osoby, o których mogę powiedzieć, że „chodzą z Bogiem”. Ten projekt był przez wszystkich przekreślany od momentu, kiedy zaczęła się pandemia. Ze względu na to, że jest to akademik banki odmawiały finansowania i do dzisiaj pełnego finansowania nie dostaliśmy. Wynajem też był skazany na porażkę. Dziwię się, ponieważ nie dostaliśmy pełnego finansowania, a budynek stoi, jest oddany i studenci wprowadzili się zajmując 100% miejsc na 153 pokoje. Dla mnie to jest niewytłumaczalne, zwłaszcza że w innych projektach idzie trochę słabiej. To są bardzo ciekawe zjawiska.
Jakoś jeszcze widzi Pan, że pójście za Bogiem przekłada się na Pana życie?
Gdy byłem w swoim biznesie wierny bożym zasadom, to tylko musiałem podejmować decyzje, czy w coś wchodzę czy nie, a wszystko za mnie nie mogę powiedzieć, że robił przypadek, czy los, ale właśnie to Boże błogosławieństwo. O nic nie musiałem się martwić. Czuję, że jest zależność między relacją z Bogiem, byciem mu wiernym, przestrzeganiem przykazań, a życiem w obfitości. Staram się żyć na wzór Jezusa (chociaż moje życie nie jest w pełni takie, jak Jego, bo mam mieszkanie, nietanie samochody), aczkolwiek wierzę, że Bóg postawił mnie w tym miejscu, żeby docierać do ludzi z Ewangelią właśnie w ten sposób.
Byłem dzisiaj przygotowany na rozmowę bardziej o biznesie, a my rozmawiamy na początku o wierze i być może to jest moment, kiedy miałem powiedzieć to, co powiedziałem i czego wcześniej tak nie mówiłem.
Też jestem wierząca i inspirują mnie tacy ludzie jak Pan, którzy po ludzku mają wszystko czego chce przeciętny człowiek, a mimo wszystko wierzą w Boga.
Natomiast muszę podkreślić, że przez lata prowadziłem z Bogiem rozmowy na ten temat. Dzisiaj doszedłem do takiego momentu, w którym to wszystko mi się przejadło i jak Salomon mogę powiedzieć o tym, że to wszystko marność. Dziękuję Bogu, że tego doświadczyłem, chociaż to nie daje stu procentowego szczęścia i satysfakcji. To stuprocentowe szczęście i satysfakcję bardziej dałaby mi pewność, że jeśli faktycznie jest to życie po życiu i przyjdzie mi stanąć na sądzie to, że zostanę zaliczony do grupy zbawionych.
Trochę zmieniając temat na biznesowy, skąd czerpać motywację do działania?
Jest bardzo fajna metoda – spisujesz sobie cel – to jak widzisz siebie za 10 lat. Tworzysz ścieżkę, jak do niego dotrzeć. Kładziesz ją przy łóżku. Codziennie rano otwierasz oczy, patrzysz i zastanawiasz się przez minutę, co możesz dzisiaj zrobić, żeby przybliżyć się do tych poszczególnych celów albo je zrealizować. Wieczorem siadasz na łóżku, bierzesz tę kartkę i patrzysz, co dzisiaj zrobiłeś, żeby się do nich przybliżyć i je zrealizować.
Jeżeli brakuje tej motywacji, spotykaj się z ludźmi, którzy Cię będą motywować do działania. Warto jeździć na zjazdy, konferencje branżowe, a najlepiej złapać kogoś dobrego i nosić mu teczkę.
Co by Pan powiedział młodemu człowiekowi, który jest na początku swojej ścieżki kariery, ma jakieś plany i ambicje, ale trochę się boi albo nie wie tak do końca, co z tym życiem zrobić, od czego powinien zacząć?
Pierwszą sprawą jest, wymyślenie tego, co będzie robił. Co jest jego pasją, bo jeżeli praca jest pasją, to mamy sukces, bo nam się chce działać.
Przyszłość to miejsce, które trzeba sobie samemu stworzyć. Ono jest, ale ścieżkę, która prowadzi do niego trzeba stworzyć. Krok po kroku. Tak naprawdę ze wszystkiego można zrobić biznes. Ale najpierw trzeba być dobrym specjalistą. A żeby być dobrym specjalistą, to najpierw trzeba zdobyć praktykę i nauczyć się pracować.
Przykładowo, ktoś chce mieć restaurację, więc zatrudnia się najpierw jako kelner, potem za barem, potem jako menadżer, a potem dopiero otwiera swoją restaurację. To się przekłada na każdy biznes. Jedyne co muszę podkreślić to, że naszą wadą (i ja też ją miałem) jest to, że chcielibyśmy wszystko na tu i teraz, a sukcesy wymagają pracy.
Czym są dla Pana marzenia?
Marzenie jest celem do zrealizowania. To miejsce w przyszłości, do którego dążymy. Marzenie jest bardzo powiązane ze szczęściem. Szczęścia wyróżniam dwa. Jedno to ta ścieżka, która do nich prowadzi, a drugie to zachwyt w momencie, kiedy udaje się dojść do tego celu.
Same marzenia to są właśnie takie życiowe cele, które sobie stawiamy, żeby nasze życie było ciekawsze i żebyśmy mieli co robić w życiu. Wszyscy pracujemy, żyjemy, mamy swoje pasje po to właśnie, żeby być szczęśliwymi i żeby się odnajdować. Ktoś, kto nie odnalazł się w życiu, nie widzi sensu życia, to jest ktoś kto nie postawił sobie tych celów i marzeń do zrealizowania. Kto nigdy się nie zatrzymał i nie odpowiedział sobie na pytanie, czego tak naprawdę chce i dlaczego. Ci, którzy je mają, wiedzą, że będzie źle, ciężko i że będą trudności, ale jednak idą. Jest burza, deszcz, grad, pioruny, a oni idą cały czas do swojego celu i się nie poddają.
Link do profilu p. Wojtka >>>
Więcej o inwestowaniu w nieruchomości >>>
Zdjęcia: Paulina Bręczewska
Miejsce: Weranda lunch & wine
Jeśli uważasz ten wywiad za wartościowy, podziel się nim ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną! Te osoby na pewno zyskają, a mi będzie przemiło!
Natomiast, jeśli chcesz zobaczyć z kim jeszcze przeprowadziłam wywiady zajrzyj tutaj.
Zapraszam Cię również na moje media społecznościowe, gdzie znajdziesz codzienną dawkę inspiracji i motywacji. 🙂